fbpx
Strona główna Podróże Azja Horror w podróży – ukąszenie skolopendry.

Horror w podróży – ukąszenie skolopendry.

0
Horror w podróży – ukąszenie skolopendry.

WAŻNE – tylko dla osób o mocnych nerwach!

Do momentu wizyty w Chinach, nie miałam pojęcia czym jest i gdzie w ogóle występuje coś takiego jak skolopendra. Szybko jednak nadrobiłam zaległości.

Oto moja historia spotkania pierwszego stopnia z tym niebywale jadowitym stworzeniem.

Chcesz zobaczyć jak wygląda skolopendra? Kliknij tutaj.

Patrzę na zdjęcia w Google i nie wierzę, że takie cuda natury istnieją naprawdę. Myślę sobie zamykając przeglądarkę. No to czas poszukać hotelu. Otwieram booking.com i wpisuje Zhangjiajie. Wyników jest sporo, więc z noclegiem nie będzie problemu. Odległość od Parku Avatara dość spora – zobaczmy jakie są opcje. No dobrze – mogę mieszkać w mieście Zhangjiajie, mniejszej miejscowości Wulingyuan albo na terenie parku. Niestety w parku są tylko proste pensjonaty, ale przynajmniej nie trzeba stać każdego ranka w kolejce do parku z chińczykami, a to prawdziwa zmora. Klikam rezerwuj i spokojnie kładę się spać. Już jutro zobaczę to miejsce!

Transport w Azji jak to zwykle bywa zabiera sporo czasu. Ktoś obok wymiotuje – normalka. Chińczycy mają słabą odporność na wstrząsy. Jeszcze tylko trzeba zamówić taksówkę i znajdziemy się na miejscu. Niestety już się ściemnia, zanim dojedziemy będzie późny wieczór – ale jestem podekscytowana!

Kierowca zabiera nas z lotniska i powoli opuszczamy miasto. Budynki pojawiają się coraz rzadziej aż w końcu zupełnie znikają z horyzontu. Jest ciemno i widać tylko gęste zarośla. Ale co to za hałas… cykady niemiłosiernie wydają dźwięki, przez które mam wrażenie jakby ktoś chciał wywiercić mi dziurę w głowie. Ale dźwięków z dżungli jest więcej. Co tam się kryje?

Pierwszy dzień mija przyjemnie.

Wjeżdżamy szklaną kolejką na górę i odkrywamy niesamowite krajobrazy, na których inspirowano krainę Pandory z filmu Avatar. Chińczyków jest pełno, wszędzie tłumy i ścisk, ale jak odejdzie się od tras wycieczkowych to można nawet znaleźć punkty widokowe gdzie jest całkiem pusto. Jak widać niewielu turystów decyduje się na odłączenie od grupy. Mimo podążania za tłumem znajdujemy piękne, mniej popularne miejsca, trochę latamy dronem. Udany dzień! Czas wracać na kolację.

W pensjonacie jest sporo turystów z różnych stron świata, ale nie to jest najważniejsze. Młoda dziewczyna na recepcji mówi po angielsku. W Chinach był to dla nas najważniejszy wyznacznik przy szukaniu noclegu. Kolacja jak zwykle pyszna, rozmawiamy z ludźmi, pijemy piwko. To był męczący, upalny dzień, a jutro chcemy wcześnie wstać. Godzina 22:00 żegnamy się ze wszystkimi i kładziemy spać. Nie na długo…

Po prysznicu kładę się do łóżka i marzę, żeby ktoś w jakiś magiczny sposób wyłączył hałas, który dobiega z dżungli. Niewykonalne. Dobrze, że w oknie jest moskitiera można spać spokojnie. Już prawie zasypiam.

Nagle! Podnoszę się jak z procy.

Palące, bolesne ukłucie w tył szyi. Jakby ktoś mnie poparzył. O nie.. kątem oka widzę jak coś długiego wypełza z mojego łóżka.. co to było? Zbyt szybkie na węża. Zaczynam krzyczeć.

Reakcja mojego chłopaka w pełni przewidywalna:

– “Ty i te Twoje robaki..”

Jednak ból jest bardzo silny.

– “Zapal światło coś mnie ugryzło w szyję! Strasznie boli!” – wydzieram się w niebogłosy.

Pełny niezadowolenia wstał, zapalił światło, osłupiał..

Ajć.. jednak nie wygląda to dobrze. Dwie kropki trochę jak ukąszenie węża. Co to mogło być?

Szybko zbiegamy do recepcji.

Jestem w szoku nie bardzo wiem co się wokół mnie dzieje.

Na środku korytarza stawiają krzesło i każą mi usiąść. Dziewczyna prowadząca pensjonat wyjmuje telefon i stara się wyszukać “to” w telefonie.

– Czy to to Cię ugryzło? – Zerkam na zdjęcie szerszenia. Nie.. To było długie i szybkie.

– Eeee poważnie? Z przerażeniem wpisuje coś w telefon i pokazuje obrzydliwą.. jakby.. stonogę. Nie rozumiem swojego entuzjazmu, ale krzyczę pobudzona, że tak! Było ciemno ale zdawało mi się że to było to!

Poczekaj chwilę – odchodzi, żeby zawołać swoją mamę.

Przychodzi starsza chinka, ni w ząb słowa po angielsku, ale to nic. To co trzyma w ręce mówi samo za siebie. Ogromne żeliwne szczypce, prawie większe od niej.

– Musimy to znaleźć i zabić – mówi dziewczyna – musiało jakimś cudem wpełznąć do Waszego pokoju.

Ból jest coraz silniejszy.

Mama z córka naradzają się jak mi pomoc. Jedna idzie po patyczki do uszu i doradza mi przykładać wyjęty z ucha miód. Druga przynosi czerwona roślinę, którą rozgniata i przykłada do mojej szyi. Nie czuję różnicy, jest wręcz coraz gorzej. Decydują, że trzeba jechać do szpitala.

– Plan jest taki. Razem z moim tata zawieziemy Cię skuterami do wsi obok, a moja mama z Twoim chłopakiem przeszukują pokój.

Jest mi już wszystko jedno. Siadamy na skuter i jedziemy.

Powoli zaczynam się denerwować czy to co się ze mną dzieje nie jest zbyt poważne. W „szpitalu”, a właściwie w brudnym pokoju z lekarzem dostaję stary, wygięty i popękany kawałek mydła do umycia miejsca ukąszania. Dziewczyna zabiera mnie do łazienki i myje moją szyję, gdy ja stoję wygięta i sztywna. Jest brudno, ale nawet nie ma możliwości żebym przejmowała się teraz brudem. Wracamy do gabinetu, a niewzruszony lekarz podaje mi wodę i daje opakowanie tabletek. Te 20 zażyj teraz, a kolejne 10 za pięć godzin. Kwestia ubezpieczenia jest nieistotna – recepcjonistka podaje swoje dane i bierze to na siebie. Plus dostała sms od mamy.

Stwór znaleziony i zabity. Wracamy.

Jestem na skuterze, trzymam jej tatę za koszulkę i czuję jak głowa spada mi na jego plecy. Odchodzę od zmysłów. To już nie kwestia bólu. Mam w myślach wizję własnego pogrzebu i zaczynam zastanawiać się kto na niego przyjdzie. Czy przyjdą starzy znajomi? Koledzy z klasy, których nie widziałam od lat, a kiedyś przecież się przyjaźniliśmy? Czy przyjdą osoby z mojej byłej pracy? Moje wizje są bardzo realne i wydaje mi się, że jedyne słuszne, bo nie ma opcji żebym to przetrwała. Ból doprowadza mnie do obłędu. Nawet nie pamiętam jak weszłam do pokoju i znalazłam się z powrotem w łóżku. Pamiętam tylko, że tym razem mój chłopak był solidnie przerażony, bo zobaczył to co sprawiło mi tak olbrzymi ból.

– Przepraszam, że moja pierwsza reakcja była lekceważąca – mówi – to co Cię ukąsiło było naprawdę wielkie, lekko ponad 20 cm.

Nie ma to w tej chwili znaczenia. Łzy spływają mi po policzkach.

Ból jest tak silny, że nie wiem jak mam leżeć. Wiercę się, obracam i wyję z bólu. Bo tego nie można nazwać zwykłym płaczem. Jakby ktoś torturował mnie rozgrzanym kawałkiem metalu, który co chwile wbija i wyjmuje z mojej szyi. Jakby mój mięsień był polewany od środka wrzątkiem. Palący, przenikliwy i bardzo silny. Takiego bólu jeszcze nie znałam. W końcu w środku nocy zasypiam, chyba z wycieńczenia. Budzę się.. zmęczona. Boli mnie nie tylko szyja, ale i cała ręka, ale już nie piecze. Najgorsza tortura za mną. Łykam resztę tabletek i podchodzę do lustra. Faktycznie są. Ślady szczęk.

Schodzimy na śniadanie. Chwytam pałeczki, które gdy tylko unoszę dłoń zaczynają się trząść. Nie dam rady tak jeść. Porażenie ręki jest silne i nie pozwala mi utrzymać nic w dłoni. Już wiem, że mój plan na ten dzień uległ zmianie i nigdzie nie pójdę. Kładę się z powrotem do łóżka i odpływam.

Tym razem – bez bólu..

Kilka faktów:

– skolopendra, to wij należący do drapieżnych pareczników. Składa się z 21-23 segmentów i osiaga długość nawet do 35 cm. Zazwyczaj występują w kolorze czerwonym, rzadziej spotykane są czarne (jak w moim przypadku).

– ukąszenie skolopendry dla człowieka jest bardzo toksyczne, a w przypadku większości małych zwierząt zabójcze. Jad zawiera acetylocholinę, histaminę, serotoninę oraz proteazy.

– w Japonii powstała legenda o skolopendrze zwanej – Omukade, której bały się nawet smoki, gdyż potrafiła zadać im ból.

– na Netflixie znalazła się w zestawieniu 72 najbardziej niebiezpiecznych zwierząt w Azji – znajdziecie ją w pierwszym odcinku.

Podsumowując nikomu nie życzę bliskiego kontaktu w tym wijem, ale lepiej wiedzieć, że jeśli nie występuje u Was alergia na jad, to nic Wam nie będzie.

Nie polecam!

Jeśli spotkało Cię coś podobnego koniecznie daj znać w komentarzu i podziel się swoją historią!